czwartek, 30 maja 2013

29.05.2013, 23stC, Tokio

Dziś jest ten dzień, kiedy wreszcie jedziemy zobaczyć Japonię! Na początek Ueno Park. Wiedzieliśmy, że będzie duży, ale nie, że gigantyczny! Już mamy pewność, że te niecałe dwa dni na Tokio to stanowczo za mało.

Muzeum Narodowe tez zaliczone. Jeszcze nam się fartnęło, bo akurat przed muzeum była wystawa bonsai i mogliśmy te cuda na żywo podziwiać. 
nie mogłam sobie odmówić... wiem, że to muzeum i wiem, że powinnam się na eksponatach skupić, ale ta ściana mnie urzekła, zresztą cała kompozycja z telefonem włącznie mnie zachwyciła. Żadna tapeta nie da tego efektu trójwymiarowości jaką daje mozaika. Cudo!
Kolejny etap to SkyTree. Najwyższa konstrukcja w Japonii, ponad 600m, wjechaliśmy tylko na 350m (2000¥ od łebka i kolejny 1000¥ za wjazd na 450m). Gdyby nie duże zachmurzenie moglibyśmy podziwiać fantastyczne widoki łącznie z Fuji, a tak skupiliśmy się bardziej na rozplanowaniu miasta ;)  Patrząc z góry potwierdziliśmy też swoje wcześniejsze obserwacje - w kraju słynącym z samochodów na ulicach nie ma ich prawie wcale! Ulice są prawie zupełnie puste i ku rozpaczy mojego męża nie ma też motocykli. Metro jest fantastycznie rozwinięte a parkingi kosztują majątek więc nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie jechał autem. Chociaż z drugiej strony jak juz jedzie samochód to aż miło posłuchać, czy raczej się wschłuchiwać, bo te auta poruszają się bezszelestnie!
Rozczulają mnie te maleńkie ogródeczki, o które z takim pietyzmem dbają ich posiadacze:
i kolejna mała rzecz - śmietniki wyposażone w foliowe torby w razie, gdyby ktoś przyszedł z mokrym parasolem...
Jedziemy dalej, oczywiście wszędzie metrem na podstawie całodniowego passu, który kupiliśmy na lotnisku, bo taniej. Wygodne to jest bardzo, ale jako turystka żałuję trochę czasu spędzonego pod ziemią. Robiliśmy znaczne odległości nie mając pojęcia jak ta trasa wygląda.
Dojeżdżamy do Shibuya i możemy popatrzeć jak tłumy ludzi przechodzą na pasach najsłynniejszgo skrzyżowania Japonii.
Shinjuku też odwiedziliśmy. Trochę się pochodziliśmy po okolicy ciesząc oczy kolorowymi neonami i wraciliśmy do siebie.
Dzisiaj wizytę w Tokio zaplanowałabym zupełnie inaczej. Skupiłabym się na tym, co wyróżnia to miasto spośród innych. Nie są to pagody, czy parki a właśnie głośne, zatłoczone, neonowe dzielnice. Historii i tak będę doświadczać w kolejnych miastach. Wracamy i jak zwykle dziecko zaczyna swoją śpiewkę: sushi, susih, sushi. Dobra to idziemy jak zwykle do sushi baru obok naszego hotelu i wybieramy co chcemy z taśmociągu placąc 120¥ za talerzyk z dwoma nigiri.

PS. Dzisiaj wzięłabym połowę ciuchów, bo w większości hoteli jest pralnia. Ceny za pranie zaczynają się od 30¥ a suszenie od 100¥. Każdy gość hotelu ma dostęp do tego pomieszczenia i może korzystać w wygodnym dla siebie czasie. Do tego hotele mają automaty z napojami i mikrofalówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz