Jutro wyjeżdżamy, więc nie zostało nam wiele czasu, żeby nacieszyć się byciem w tym niesamowitym kraju. Wstajemy wcześnie i idziemy do Zamku Osaka. Z naszego hotelu mamy do niego parę kroków.
Wiemy, że zamek został odbudowany, ale mimo wszsytko nie spodziewamy się tego, co czeka na nas w środku. Z zewnątrz typowy, zamek w japońskiej estetyce a w środku... recepcja hotelowa? Może przesadzam, ale tylko odrobinkę. W tym kolosie nie ma nic z atmosfery jaką czuliśmy będąc w Matsumoto! Windą wjeżdżamy na samą górę, żeby móc podziwiać panoramę miasta. Potem schodzimy betonowymi schodam w dół. Na każdym piętrze jest mała wystawa, więc zatrzymujemy się, żeby np obejrzeć jak wyglądało życie kilka wieków temu a wszystko zgrabnie zaprezentowane za pomocą hologramu.
Po wyjściu z zamku postanawiamy się przejść i maszerująmy przed siebie licząc naiwnie, że uda nam sie dojść w okolice centrum. Nie ma tak łatwo! Tu można spędzić tydzień włócząc się po jednej tylko dzielnicy.
Dziecko woła o posiłek, wiec zatrzumujemy się wreszcie w pustej przez pierwsze 5 min knajpce(wybieranie jest baaardzo czasochłonne w naszym wykonaniu). Zamawiamy coś ze zdjęcia a za chwilę zjawia się dziki tłum i słychać radosne siorbanie. Matyśka jest przeszczęśliwa, ze chociaż tu może sobie pozwolić na głośne jedzenie ;)
Idziemy jeszcze kawałek, gdzie za rogiem mruga do nas okiem stacja metra. Poddajemy się. Jedziemy dalej oglądać ulicę z elektroniką,
Matysia zainteresowała się, tym, co malował Pan Artysta i chwilę później odłożył swoją pracę i zaczął malować nasze dziecie, które w/g niego wygląda tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz