niedziela, 2 czerwca 2013

01.06.2013, 25stC, Tsugamo i Magome

Przygotowując się do wyjazdu zachwyciłam się zdjęciami tych miejsc, więc musiały się pojawić na naszej trasie. Szcześliwie jestem chora, więc małż całkowicie przejął kwestie organizacyjne tego odcinka.  Wyjeżdżamy o 7:04, żeby o  8:07 dojechać do Nagisa a stąd autobusem (7 min) do Tsumago. Jest śliczne, czy raczej śliczna, bo to w sumie tylko jedna ulica, ale za to mam wrażenie jak by mnie wrzucili na plan filmu o szogunie. Drewniane domy, brukowana nawierzchnia, cisza, spokój...








 mały smyk był ciekawy i obserwował mnie przez moskitierę:








 Jedziemy tak wcześnie, żeby móc zostawić bagaż w biurze informacji Tsumago. Dostarczenie im bagażu w godzinach 8 - 11:30 spowoduje, że znajdzie się on w drugim miasteczku do odbioru między 13:00 a 17:00. Taka przyjemność kosztuje 500¥ za sztukę bagażu.
Uwolnieni od zbędnych kilogramów idziemy coś przekąsić. Pani doradza zupę z makaronem soba (650¥) do tego bierzemy grilowany ryż na patyku w sosie orzeszkowym (250¥/szt). Bardzo nam smakuje.



Wychodzimy a tam zmiana scenografii nastąpiła! Ktoś na mój plan doskonały wysypał tłumy statystów! Dzieciaki w Japonii od kwietnia do lipca mają w weekendy organizowane wycieczki. Przyjechało kilka autokarów uczniów. Oczywiście są mili i grzecznie się witają, ale jednak co chwila włażą w kadr... ;)


Spacerujemy jeszcze przez jakiś czs i ruszamy dalej. Tym razem do kolejnego miasta idziemy na piechotę! Mamy przed sobą 8km, las i nawierzchnię raczej niedostosowaną do wózka, ale idziemy!








Przekąska kupiona wczoraj na targu i obmyta w wodospadzie



Droga jest bardzo przyjemna (przynajmniej dla mnie, bo to mąż pcha wózek ze słodkim ciężarem), tak jak u nas pozdrawiamy się z ludźmi na szlaku. Czasami z kimś pogadamy, czasami nawet z Polakami ;)  Kilka, czy kilkanaście razy pojawił się na trasie dzwonek z informacją, że należy nim zadzwonić, aby odstraszyć niedźwiedzie. Szybko znalazła się chętna do dzwonienia i pilnowała bardzo, żebyśmy jakiegoś dzwonka nie przeoczyli.


 Pod koniec drogi okazało się, że zaczynając trasę w Magome    mielibyśmy prawie cały czas z górki a tak... Ale mięśnie rosną... Chcąc być uczciwą muszę jednak przyznać, że Matylka połowę trasy pokonała na własnych nogach!  Kojarzycie to uczucie, kiedy jesteście totalnie zmęczeni, wydaje się Wam, że już nie macie siły ruszać powieką a zadanie trzeba jednak wykonać do końca?  Wiadomym jest, że nikt nie powinien wtedy zawracać głowy, mówić, zagadywać, dotykać... Więc skąd u mojej córy pomysł na rozmowę o "gównojadku" i odmienianie tego przez wszystki przypadki? Nie wytrzymałam tego monologu, wybuchłam histerycznym śmiechem i... odzyskałam siły!  Zdecydowanie wycieczka warta była poświęconego jej czasu i cieszę się, że tak goniliśmy wczoraj, żeby się ze wszystkim wyrobić.  Magome jest bardzo podobne do Tsumago ( pewnie wszystkie te 11 miast tak wygląda), może tylko bardziej skomercjalizowane, więc nas aż tak nie zachwyciło.







moja miłość wielka to pyzy na parze z czarną fasolą w środku. Tym razem z dodatkiem zielonej herbaty. Pychota (chociaż wspólników w delektowaniu się nie miałam ;)  )



Marzę o tym, żeby takie automaty stały i na naszych przystankach i ulicach. Z ciepłą i zimną herbatką...




Około 14 z Magome wyjeżdżamy do Nagatsugawa autobusem (kursują do 16:30), żeby na 15:06 dostać się na pociąg do Kyoto, gdzie to mąż zarezerwował kolejne dwa noclegi.  Trafiamy do kolejnego bardzo miłego hoteliku i na miejscu się okazuje, że w cenie pokoju jest także śniadanie! Milusio ;) Teraz spać, bo jest bardzo późno a gorączka nie daje mi spokoju :(


zakupki zrobione na parę chwil przed zamknięciem supermarketu to 50% albo i więcej oszczędności:

2 komentarze:

  1. Aguś, dziękuję za te wszystkie fascynujące relacje. Czytam Cię codziennie do porannej kawki (tylko sza mojemu dyrektorowi :)) Dużo zdrówka Wam życzę i duuuużo siły :) Całusiska!

    ulek

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniale opisujesz, niezwykle oddajesz klimat, urozmaicasz moje nudne życie ;))))

    OdpowiedzUsuń