czwartek, 25 października 2012

25.10.2012 Trinidad

Dzisiaj ma być trochę ładniejsza pogoda więc z samego rana startujemy całą naszą Polską ekipką na wycieczkę kolejką parową.

Wcześniej jednak musilismy coś wszamać i padło na bułę z jajem:
 i dalej grzecznie czekaliśmy na nasza ciuchcię podziwiając widoki





 wagon barowy w naszej kolejce:



i nabieranie wody dosłownie i w prznośni, bo niestety zaczęło też padać:

 ale widoki w czasie drogi były bardzo przyjemne:





Dojechaliśmy na plantację:


Rodzice weszli na wieżę a Ania pilnowała Matylki:



Maszynista pozwolił nam wejść do lokomotywy:

głośno potrafi gwizdać nasza Matylka:




Jeszcze kawałek drogi i zatrzymujemy się na posiłek w sympatyczniej hacjendzie.


W menu dzisiaj kurczak:



dziwne uczucie jeść kurczaka i obserwać jak jego koledzy drepczą po "restauracji". Co więcej wydaje mi się, że na dwóch powyższych zdjęciach jest jeden i ten sam ;)   Pyyyyszny!

Wracamy do Trinidadu

 i nasz ulubiony bar, gdzie dziecko zamawiało sobie samo "mojito sin alco"  :)

Nadszedł też dzień, żeby zaopatrzyć się w cygara. Małż testował i testował i testował...






a na koniec i tek wymienił dwa pudełka, bo nie były wystarczająco dobrej jakości (cygara oczywiście a nie pudełka)



Zamieszanie coraz większe z dalszym etapem podróży, bo postanowiliśmy jechać na południe i zwiedzić najstarsze miasto na wyspie - Santiago de Cuba a tu mówią nam, że nie ma pewności, czy będa miejsca w autobusie potem dowiadujemy się, że jest pewność, że żaden autobus tam nie pojedzie, bo huragan Sandy wywołał spustoszenie. Drogi sa nieprzejezdne, brak prądu i co najgorsze zginęli ludzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz