niedziela, 21 października 2012

21.10.2012 Cienfuegos


O 8:20 mamy byc w pobliskim, ekskluzywnym hotelu, skad zabierze nas autobus (ktory przyjechal chwile po 9:00...). Czekając na odjazd podziwiamy to:


Dojechaliśmy na miejsce i oblegli nas naganiacze. Poszliśmy za jedną z kobietek, która obiecała nam dać pokój w samym centrum. Zapłaciliśmy 15CUC za pokój, który wyglądał tak:

a w środku noc w tej oto łazience zaatakował mnie gigantyczny karaluch. Chciał mnie staranować łobuz jeden, chociaż z drugiej strony sama się o to prosiłam, skoro przyszło mi do głowy zapalić światło...
 widok z balkonu:




 Bardzo spokojne, senne wręcz miasteczko.

 Bierzemy taksówkę konną, żeby zawiozła nas na cypel


Podziwiamy piękny pałacyk




Posiedzieliśmy chwilę na nabrzeżu i w drogę powrotną wzieliśmy rikszę (długo negocjowaną). Rower prowadził starszy pan i przez całą drogę miałam wyrzuty sumienia, że tak mu ciężko. Podpytaliśmy, czy zna jakąś fajną jadłodajnię i oczywiście pan znał, zawiózł nas i dostaliśmy całkiem smaczne krewetki


Potem musieliśmy to spalić, więc wybraliśmy sie na spacer po mieście i











Niektórzy się mocno zmęczyli, więc musieliśmy odpocząć...




A jutro śmigamy do Trinidadu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz