wtorek, 16 października 2012

16.10.2012 Warszawa - Zurich

Nadszedl wreszcie dzien, kiedy mozemy zamknac drzwi i udac sie na lotnisko!
Wczesniej trzeba tylko zakonczyc wszystkie sluzbowe tematy, spakowac sie,



dorzucic kupione w ostatniej chwili leki, tone jedzenia i mozna wsiadac do taxi. Mozna, gdyby nie fakt, ze na 10 minut przed umowiona godzina dzwoni pani z korporacji i mowi, ze taksowki nie bedzie, opoznienie minimum 30 minut. Korki na miescie. Taaaaa ciekawe czy samolot zaczeka?
Szybka weryfikacja możliwości i juz po kilkunastu minutach siedzimy w samochodzie siostry (gryzac paznokcie, bo korki gigantyczne).
Udalo sie! Na odprawie pusto, wiec mamy jeszcze pare minut na zakupy i ploteczki ze znajomymi, bo przeciez lotnisko to najlepsze miejsce na spotkanie towarzyskie  ;)
19:50 wylot do Zurichu. 21.45 jestesmy na miejscu i mozemy zobaczyc jak wyglada zamykanie sklepow na lotnisku. Wszystko tutaj jest otwarte do 22:00. Szwedamy sie wiec po terminalu i podziwiamy architekture. Piekne, nowoczesne, czysciutkie, cichutkie i puste lotnisko. Znalezlismy plac zabaw dla dzieci i do 24:00 jakos zlecialo.



Czas znalezc ustronne miejsce do spania bo, mimo, ze sa pokoje do wypoczynku, to nie przewidujemy takiego wydatku w naszym budzecie.
Obsluga nas troche nastraszyla, policją, ale co tam,nie mamy nic do stracenia! Krzesla w poczekalni sa miekkie i nie maja podlokietnikow - idealne do drzemki. Matylka potrzebuje az 1 krzesla my troche wiecej, swiatlo juz przygaszone i mozna spac. Tylko ten jeden pan, biedny, pracuje po nocy myjac podlogi i... przeszkadza nam...


PS.
patent tego wyjazdu: zapakowalam nasze rzeczy do workow na pranie. Idealne rozwiazanie w podrozy, jezeli czesto zmienia sie miejsce pobytu. Polecam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz