sobota, 5 listopada 2011

Ella, Badulla i Kandy 05.11.2011, 30st C

Udalo sie ruszyc dalej autobusem o 7:00. Jedziemy do Ella, bo zalezy nam, aby kolejny odcinek drogi zrobic pociagiem. Mamy jednak problem, bo nie wiemy czy dzisiaj jechac dalej, czy moze zostac tu i sprawdzic,  czy te widoki sa tak obledne jak slyszelismy. Caly czas powtarzam, ze Sri Lanka to bardzo trudny teren do penetracji, bo na tak malej powierzchni maja tak wiele pieknych miejsc a przeciez czas jest ograniczony i ciagle trzeba wybierac.
Dojechalismy do Ella. Kilka domow wzdluz glownej ulicy, moze jeszcze kilka w glebi. Szybko podszedl do nas pan tuk-tuk. Pojechalismy na stacje, gdzie okazalo sie, ze pociag bedzie o 13, ale jedzie on 10godzin. Mozemy jechac wczesniejszym, ktory jedzie tylko 7-8 godzin. (a mowimy tu o krotkich dystansach w granicach 160km, tyle, ze przez gory). Mamy jeszcze mozliwosc skorzystania z autobusu (4godz). Poniewaz jestesmy troche glodni zawieszamy planowanie i prosimy kierowce, co by zawiozl nas do jakiegos lokalnego baru. Ladujemy przed sklepikiem, w ktorym w glebi sa dwa stoliki. Bierzemy kluski z soczewica, ale prosimy o podgrzanie, potem prosimy o picie, o sok (nie mieli). Sama sobie wzielam kilka pomidorow i cebule i skroilam salatke. Patrzyli na nas z zaciekawieniem i lekkim przerazeniem, bo lokales wcina zimne i o nic nie prosi. Zaplacilismy 2,8usd dokladajac jeszcze drozdzowe dla Miski. 




Przemyslelismy wszystko i postanowilismy jechac dalej autobusem, ale zanim ruszymy chcemy zobaczyc wodospad Rawana i plantacje herbaty. Nasz kierowca zawiezie nas tam za 13usd.
Wodospad piękny, duży i zatłoczony ;) Oprócz turystow przychodza tu mieszkancy, zeby... wziac kapiel :)






Jedziemy do fabryki herbaty droga zapomniana przez Boga i ludzi, kreta jak zadna inna i ciagle na klaksonie, wiec pewnie ktos z niej korzysta. Na miejscu wykupujemy wycieczke po zakladzie (2usd na dorosla glowe), musimy zalozyc fartuchy i czapki (Matysia tylko czapke ;) ). I idziemy wywolujac niemala sensacje. Pan przewodnik bierze Matylke na rece i przez cala wycieczke tak z nia paraduje, dumny jak paw, doslownie. Mozemy tez robic zdjecia, mimo, ze wszedzie wisza zakazy. Generalnie wizyta nam sie podobala, kupilismy herbatke na pamiatke a nasze dziecko stwierdzilo, ze moze tak pracowac kiedys (siedziala na gorze i przez lej w podlodze zrzucala listki pietro nizej). Mnie troche zdziwilo to, ze ciezsze prace (noszenie workow, suszenie herbaty w 120stC) wykonywaly kobiety. Panowie np zrzucali listki pietro nizej...
A wiecie, ze do Europy trafiaja te srednio mocne herbaty, bo podobno mamy taki gust. Hmmm... A lipton to chyba tylko galazki ma w tych swoich saszetkach skoro zaparza sie z niego tak mocna herbata.




Wracamy pan wysadza nas przy drodze, gdzie wlasnie zatrzymal sie nasz autobus. Jedziemy do Badulla. Godzinka w trasie, chwilka przerwy i znowu jedziemy, do Kandy.
Cztery godziny w szalonym autobusie i to uczucie po wyjsciu - bezcenne ;) a powaznie to nie bylo tak zle. Tez sie u nich drogi buduja, wiec jestesmy wyrozumiali. Dojechalismy do Kandy, kiedy juz bylo ciemno i przez sekunde zastanawialam sie co dalej, ale w drugiej pojawil sie pan tuk-tuk. Wsiedlismy i pojechalismy obejrzec jego miejscowe. Koniec swiata to za daleko, wiec poprosilismy o nastepna opcje i nastepna i nastepna. Na koniec wrocilismy do wczesniej ogladanego hotelu. Za 30usd mamy piekna fasade, pokoj z wiatrakiem i ciepla woda i tylko kilka razy uzyta posciel. To ostatnie to norma, wiec nie szukamy juz pokoju ze swieza posciela, tylko z malo uzywana. Jak to dobrze ze mamy swoje jedwabne kokoniki!

Z ciekawostek - wiecie, ze tutaj kiedy wsiadasz do autobusu i nie masz miejsca siedzacego a trzymasz cos w reku to kladziesz to na kolana osoby siedzacej? Nikt tu nie robi łaski obie strony znaja zasady. Mnie sie pomysl podoba.

PS.
dajcie znac jezeli potrzebujecie przypraw

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz