poniedziałek, 5 listopada 2012

05.11.2012 Varadero

Pol dnia na plazy. Pol dnia piecznia i prazenia. Pol dnia nudow. Jeszcze pol przed nami...
Plazowanie meczy mnie duzo bardziej niz intensywne podrozowanie. Wszystko podane na tacy, zadnego zaskoczenia. O niczym nie trzeba myslec, o nic sie martwic. Pytanie tylko czym w takim razie zajac glowe. Aaa cora! Jest szczesliwa do granic mozliwosci! Buduje kolejny zamek z tata. Potem plywanie w cieplej, lazurowej wodzie, zbieranie muszelek i znowu kapiel.







Przerwa na lunch. (wcale nie jestesmy glodni, ale jakos idziemy z tlumem...)




W razie gdyby ktos nam zazdroscil to powiem, ze nie wszystko tutaj jest takie kolorowe. Siedem kursow  miedzy kilkoma punktami (i wplata depozytu) nie pomogly w uzyskaniu chociaz jednego recznika plazowego ("we have a problem, sir"), drink o nazwie "mojito" jest tutaj nieznany, nie ma go. Jedzenie... przemilcze, bo moja opinia nie przeszlaby przez cenzure... Soki... pyszne, swiezo przygotowywane soki... szkoda, ze tu takich nie maja/nie potrafia robic. To co dostajemy w szklance wola o pomste do nieba (i wcale nie chodzi mi o ilosc wody)! Pierwszego dnia zarezerwowalam nam stolik w meksykanskiej knajpce. Zamowilismy cos, ale dla mnie najwazniejsze bylo sprobowanie taco z guacamole. Dostalam cos i bylam pewna, ze to pomylka. Podpieczona tortilla z jakims dramatem w srodku. Na pytanie o guacamole uslyszalam "o noooo, we don't have it". Nie maja dipu z awokado, ktore tu jest na kazdym rogu a jego smak przyprawia o orgazm!
Wybralismy ten hotel, bo tu dbaja o dzieci. W niedziele jest mini disco. Jest... w planie dnia i tylko tam. Ponad godzine probowalismy sie o nie doprosic. Na koniec jeszcze uslyszelismy, ze animatorka byla na miejscu, tylko nikogo tam nie bylo. Wrrrr...  Zlozylismy skarge i akurat w biurze byl szef od rozrywki. Kiedy tylko zobaczyl Matylke zanucil: nosa, nosa (jak to sie pisze?). Dwie czy trzy godziny wczesniej mijalismy sie na chodniku i Mloda wlasnie to spiewala. Przygotowywala sie na wieczorne disco. Generalnie: cos nam posciemnial i sie rozstalismy, ale nasza skarga zostala wpisana do wielkiej ksiegi.














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz