No i mam juz przedsmak swoich wymarzonych Chin. Lotnisko w Moskwie tlumy Cphinczykow czekajacych razem z nami. Obok siedzi mloda Chinka, ktora wyglada na w pelni zeuropizowana i chrzaka, charcha (jeje jak sie pisze takie slowa?). Z kazda chwila zwieksza sie szansa ze Lunch zjedzony w samolocie wyjdzie ze mnie za szybko... Musze sie na to uodpornic tylko jak?
A lot do Moskwy przesympatyczny. Matylce wlaczyla sie gadaczka, wiec pasazerom w promieniu 3m sie nie nudzilo... I dostala sporo gratiskow od stewardesy, mysle, ze teraz bedzie prosic zebysmy sobie czesciej latali.
Czas na boarding...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz