Od dłuższego czasu jestem w trakcie leczenia, ale nie mogę przestać myśleć o jakimś wypadzie. Muszę zająć głowę miłymi myślami i stąd pomysł na zmianę otoczneia. Zastanawiamy się chwilę nad kierunkiem, ale szybko wygrywa Maroko. Tam nas nie było, dużo cieplej, podobno fantastyczna kuchnia, tanio i świeżo wyciskane soki z pomarańczy czyli codzienna dawka witamin. Trzeba jechać!
Obserwowałam ceny biletów przez tydzień (niestety) zanim zdecydowałam się kupić nasze. Wydałam troszkę ponad 800zł na bilety dla trzech osób w dwie strony a byłoby taniej, gdybym nie zwlekała. Oczywiście lecieliśmy tanimi liniami z przesiadkami, ale komu by to przeszkadzało?
Pierwszy odcinek podróży kończył się w Gironie i nasze dziecko tam właśnie najchętniej zakończyłoby całą podróż. Nie ma się co dziwić, skoro po wyjściu z samolotu (i przejściu na piechotę do terminala) przywitała nas gigantyczna kaczka! Dziecko dostało chorągiewkę i kredki i plan dojazdu do pobliskiego parku rozrywki. Do dnia dzisiejszego mała pyta nas, kiedy polecimy na to lotnisko z kaczką ;)
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz